Mógłbym „obalić” mur chrześcijaństwa i napisać, że Bóg jest ateistą, który ukrył się na ten przykład w kolorowym marszu gejów.

 

 

Ten kraj, jest jak kapelusz wykonany z nienajgorszego filcu wystawiony na słońcu po ulewnym deszczu. Niby ten sam, a jednak już inny; choć zgrabnie wszyta metka zapewnia nas, że to ten sam kapelusz mający pasować na głowę w rozmiarze 56.

Niby ten sam, a jednak już nie ten – przyciasny, i znakomity filc też stracił na swojej świetności. I choć jakoś tam jeszcze chroni głowę, to jednak już nie leży jak powinien, i choć zapewniają cię inni, że świetnie, że super wyglądasz, to nie oszukasz samego siebie i lustro też nie kłamie, niestety.

Wiem. Pamiętam. Słyszałem. Ba, nawet widziałem. Czułem wszystkimi zmysłami, czy siódmym? A jakże. Daty wryte w krwioobieg drażnią zmysły, niepokoją pamięć i przyspieszają bicie serca przy każdej kolejnej rocznicy. Ludzie; jednych znam osobiście innych z widzenia a jeszcze innych jedynie ze słyszenia. Nie wiem jakimi są ci, których nie znam w ogóle. Może i lepiej, a może przeciwnie?
Nie wiem.

Wiem, że nie dość czasu zostało, aby udać się podróż ich poznawania. Jeśli przyjąć, że jeden człowiek żyje około trzy czwarte wieku, to jak poznać historię wszystkich w niecałą dekadę? Jak przypisać historię wielu osób do jednej, wzorcowej.
Przecież to niewykonalne i czemu miałoby służyć?
Dla ogłupiania reszty?
– Czynią tak bez przerwy z tobą, ze mną, z nami.

Stół jest tym miejscem, które jednoczy na czas posiłku, a często i gęsto nawet na tę chwilę trudno ze sobą wytrzymać choć brat i siostra, a nawet trzy siostry, choć ojciec z matką i dzieci. Każdy z nas jest inny, każdy ma swoje pragnienia i przeżycia, doznania spełnione i te wyczekiwane. Ktoś powie: modlitwa, tylko ona potrafi zjednoczyć. A czy na pewno?

W tej samej świątyni do tego samego boga zanosimy swoje osobiste modlitwy; każda jest inna i często jest tak, że ktoś modli się o śmierć dla swojego wroga, a inny o życie dla bliskiej sercu osoby.

Autorytet zwraca się do nas z prośbą o to i o tamto, nakazuje jak żyć i jak myśleć na dany temat. Obłuda. Kto ustanowił instytucję ludzi autorytetu, kto dał im prawo dziedziczenia? Sami sobie wzięli, wszak żadna władza na ziemi nie pochodzi od Boga. Nie on wywołuje wojny, nie on tworzy historię, nie on stworzył rasy, nie podzielił ich według koloru skóry nie dał przywilejów; nie zakuwał w kajdany, nie zamykał w obozach.
Stworzył Arkę Przymierza, której nazwa brzmi dziwnie znajomo – Ziemia.  Ta, niestety często bywa nieznośna, jak wspólne zasiadywanie przy jednym stole.  

Bóg jest: ogrodnikiem, stolarzem, budowniczym, malarzem, muzykiem, matematykiem i chemikiem, wędrowcem studzonym w drodze, inżynierem i geodetą, pisarzem i poetą, bezdomnym na ławce w parku. Nie jest bankierem, maklerem, spekulantem giełdowym, politykiem, nie jest spikerem w radiu i telewizji, nie jest pogodynką, człowiekiem z centrali.
Czy jest kobietą? Jeśli, to tylko w czasie połogu.

Mógłbym „obalić” mur chrześcijaństwa i napisać, że Bóg jest ateistą, który ukrył się na ten przykład w kolorowym marszu gejów. Ale tego nie uczynię, gdyż, jak mniemam, jest dokładnie inaczej.

Bóg nie jest homoseksualny i nie jest żadną religią; nie odział się w habit, nie przywdział szat liturgicznych, nie skrył się w tej czy innej świątyni, nie jest pośrednikiem w handlu relikwiami św. Wojciecha  – jest człowiekiem. 

A człowiek?
Oprócz tego, że jest mądry potrafi być ostatnim kretynem.