Nie wiem co wspólnego z polską dumą narodową mają: Boniek, Nawałka i polskie flagi utopione w morzu piwa (marki nie wymienię, aby nie zostać posądzony o kryptoreklamę).

Nadzieja umiera ostatnia, powiadają. Powiadają też, że jest matką głupich. Zostańmy więc przez chwilę przy owej (nadziei) i połączmy ją w podobny sposób jak łączy się piwo z Bońkiem i polską flagą, jak kadrę „biało czerwonych” z napojem energetyzującym reklamowanym przez celebrytę, któremu zacięła się skrzynka z biegami i biedak utknął na murawie jak wmurowany i tylko jeden Argentyńczyk, jak dotąd, zdołał mniej metrów pokonać na rosyjskiej trawie; połączmy więc piłkę z inną dyscypliną jaką jest wymiar sprawiedliwości.

Nie chodzi mi wcale o to, że alkohol połączony zgrzebnie niczym snopek słomy drutem kolczastym gdzieś na kieleckiej wsi zapodawany jest w godzinach łamiących ustawę o zakazie handlu; wszak w tym kraju normą jest łamanie wszystkiego co jest obwarowane prawem.  Nie chcę żeby jeden pan Zbyszek ścigał drugiego Zbyszka. Dlaczego? Dlatego, że prawo aż tak daleko nie działa wstecz, a gdyby działało, to Zbyszek po celebryckich ustawkach w Korei pewien lada dzień wyjść na wolność z dożywotnim zakazem zajmowania … a w szczególności „grzebania” przy polskim futbolu.
Co najwyżej z Grzesiem mogliby wspólnie wypić piwko gdzieś na skarpie skąd mieliby wgląd na strefę kibica dajmy na to Obornikach.

W meczu Niemców ze Szwecją popisał się polski sędzia, nie pierwszy raz. Wychodzi na to, że Listkiewicz trzymał Szymona do chrztu – inaczej być nie może. A gdybyśmy się pokusili i zajrzeli do jednej z wielu skrytek na lotnisku w Düsseldorf, to jak nic odnaleźlibyśmy tam zaginione owe „pięć minut dożynek” zamienione w szeleszczący papier równo poukładany w sztaple przewinięte banderolą  w czarnym skórzanym neseserze z kuponem Lotto, z tą jedną jedyną szóstką, którą można podjąć w stosownym miejscu i czasie w jednej z licznych siedzib głównego sponsora polskiej piłki szmacianej.

Kwota niespełna sześć i pół dużej bańki, po odjęciu 10% podatku pokrywa się z doliczonym czasem w stosunku 1: 1000000. Ja też lubię precyzję ale niekoniecznie tę niemiecką i niekoniecznie w połączeniu z nieoficjalną transakcją poza handlową.

Dziś „polska chluba narodowa” zagra o być albo nie być; zagrają mecz z reprezentacją Kolumbii. Czy ci, pardon za nadużycie, piłkarze mają jakiekolwiek szanse? Osobiście nie sądzę. Owszem mieliby, gdyby pan Zbyszek przymknął oko, a najlepiej oba i to na zawsze i pozwolił Zbyszkowi działać na własną rękę, a ten zagwarantowałby kolumbijskiej policji, że „firma”, którą zarządza będzie jedynym i największym odbiorcą kolumbijskiej koki.
Ale pan Zbyszek, na całe szczęście, czy nieszczęście jak kto woli, oka (mam nadzieję) nie przymknie i polska policja w ramach międzynarodowej współpracy i wymiany handlowej koki od swoich kolumbijskich partnerów nie przyjmie.

Jak powszechnie wiadomo, przynajmniej tak podają media, kolumbijska policja przy współpracy z tamtejszą armią rozbiła w drobny mak (to tylko przypadkowa zbieżność i proszę maku nie kojarzyć z koką) kartele narkotykowe. A, że ekonomia próżności nie znosi więc sama (policja) przyjęła całkowitą kontrolę nad głównym produktem eksportowym Kolumbii.

Zatem istnieje wielkie prawdopodobieństwo, że piłkarze kolumbijscy zechcą się dobrze sprzedać na rosyjskiej murawie i rozniosą w drobny mak, przepraszam za ponowne nadużycie, drużynę celebrty Nawałki i odeślą „naszych” na zieloną trawkę, na której będą mogli do woli ćpać, chlać nawet to piwo, które w swoich brudnych rękach* trzyma Zbyszek i jak już wrócą do kraju spokojnie wydziarają resztę ciała i dokończą, albo nie, spoty reklamowe wszelakiego badziewia.

Szanowni państwo, kiedy przypadkowo w tak zwanym międzyczasie napotykam na „gadające głowy” na kanale sportowym cyfrowej platformy, z którą wiąże mnie opłata abonamentowa, mam nieodparte wrażenie, że oni wszyscy wciąż jeszcze siedzą u Fryzjera.

____________________________________

*korupcja jest chorobą brudnych rąk.